Jak naprawiłem rb-gateway
Zawsze zastanawiałem się jak to jest, że ci wszyscy programiści open source znajdują czas na pisanie kodu po pracy. Kod open source kojarzył mi się jednoznacznie z czymś darmowym, charytatywnym. Było dla mnie dużym zaskoczeniem, gdy dowiedziałem się o programistach opłacanych m.in przez Red Hat i uświadomiłem wtedy sobie, że otwartość kodu wcale nie sugeruje amatorskiego poziomu. Było to dawno temu, ale ten moment “olśnienia” pamiętam do dziś.
Open source
Jeszcze zanim zacząłem pracować, idea przynależności do projektu programistycznego, takiego z prawdziwego zdarzenia, była czymś ekscytującym. Tworzenie narzędzia używanego przez tysiące osób, dojrzały codebase z testami, dobrymi praktykami i nienaganną architekturą - nic tylko kodzić. Jednak pomimo wielu prób nie udało mi się nigdy znaleźć jednego, konkretnego projektu, z którym mógłbym się utożsamiać jako “współtwórca”. Repozytoriów / projektów jest ile bądź i chyba ze względu na ich zróżnicowanie (język, poziom abstrakcji, community) wybór nie należy do łatwych.
Kontrybucja
Do open source można też podejść z innej strony: zawężając zakres poszukiwań do projektów, z których obecnie korzystamy (lub korzystaliśmy). Daje nam to pewną przewagę, gdyż mamy pojęcie co dana biblioteka lub framework robi i jak jej używać. Oprócz tego często w bug-trackerach natrafić można na tzw. low hanging fruits, czyli proste zadania dla każdego. Istnieje nawet platforma będąca agregatorem takich właśnie tasków. Kto jest bardziej ambitny niech od razu łapie się za konkrety idąc za śladem tego pana - lenistwo po święcie dziękczynienia najlepszym motorem do pracy! To co jednak zmotywuje do “zakontrybutowania” każdego, to możliwość naprawienia znalezionego błędu w używanej przez siebie bibliotece i o tym krótko dziś napiszę.
Moja cegiełka w rb-gateway
Wspieranie lokalnych repozytoriów w ReviewBoardzie jest mocno ograniczone. Chcąc korzystać ze wszystkich jego funkcjonalności konieczne jest skorzystanie z narzędzia zwanego rb-gateway. rb-gateway jest to proxy między repozytorium gita, a ReviewBoardem - prosty serwer HTTP pełniący funkcję API, napisany w go. Nie znalazłem do niego żadnych binarek, co za tym idzie, musiałem skompilować go samodzielnie, jednocześnie ucząc się języka z którego nigdy wcześniej nie korzystałem. Jeśli myślicie, że parę poniższych komend zaczerpniętych z oficjalnej dokumentacji było wystarczające do uruchomienia “tego czegoś”, to grubo się mylicie!
$ go get -d github.com/reviewboard/rb-gateway
$ cd github.com/reviewboard/rb-gateway
$ mv sample_config.json config.json
$ go get
$ go install
Największą przeszkodą jaką napotkałem podczas próby zbudowania rb-gateway’a była jego zależność: git2go
i siedzący pod spodem libgit
wymagany w wersji 0.22, a w repozytorium CentOS ostatnia wersja to 0.21. Co więc musiałem zrobić? Zbudować libgit v0.22 ze źródeł. Na szczęście wszystko jest opisane i o dziwo nie napotkałem żadnych problemów. Potem przyszedł czas na konfigurację i testy, które bardzo szybko znalazły pewną nieprawidłowość w działaniu rb-gateway’a.
Gdzie są diffy!
Po stworzeniu nowego review requesta załączał się tylko jeden plik z diffa. W początkowej fazie myślałem, że wynika to z jakichś problemów funkcjonalnych biblioteki libgit, bo jakby nie było, to ciężko w 100% wierzyć w coś, co zostało zbudowane dosłownie przez przypadek (kompletnie się na tym nie znam). Po chwili poszukiwań natrafiłem na winowajcę - rb-gateway. To ta warstwa zwracała zły JSON, co wskazywało na problemy z przygotowywaniem / parsowaniem diffa. Specem od debugowania go
nie jestem, jednak idąc jak po sznurku znalazłem metodę GetCommit(commitId string)
w pliku git_repository.go
. Posiadała błędną implementację, w zły sposób korzystającą z C API libgita. Co jest śmieszne, testy jednostkowe przechodziły bez problemów, bo uwaga: testowały przypadek generowania diffa tylko z jednego pliku własnie!
Fix okazał się banalny (jak wszystko, co na początku jest niewyobrażalnie trudne, a po zrozumieniu staje się dziecinnie proste). Autor przez pomyłkę wywoływał metodę Patch(0)
zawsze otrzymując pierwszy element kolekcji, w tym wypadku pierwszy plik. Po zapętleniu kawałka kodu wszystko wróciło do normy.
var buffer bytes.Buffer
if deltas > 0 {
for i := 0; i < deltas; i++ {
patch, err := gitDiff.Patch(i)
if err != nil {
return nil, err
}
patchString, err := patch.String()
if err != nil {
return nil, err
}
buffer.WriteString(patchString)
patch.Free()
}
diff = buffer.String()
}
Dopisałem test, który sprawdzał przypadek, gdy commit zawierał więcej niż jeden plik i pokusiłem się o pull requesta, który został bez problemu zaakceptowany.
Jestem osobą wnoszącą wkład?
Chyba tak (śmiesznie Google tłumaczy słowo constributor). Nie odczuwam, abym poprawiając ten kawałek kodu zbawił świat, ale świadomość, że udało się po prostu coś naprawić, zgłębić temat, nauczyć się podstaw języka go, zbudować low-level bibliotekę C, podnosząc jakość oprogramowania krążącego wokół nas i równocześnie pomagając przy tym innym - świadomość ta podnosi na duchu. Bez zawahania twierdzę, że było warto i chcę jeszcze więcej!